Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Marcin Król: To koniec tych, którzy dzisiaj reprezentują opozycję. Są nie do uratowania

Anita Czupryn
Anita Czupryn
Marcin Król: Jeśli Trzaskowski w ciągu tygodnia nie złoży legitymacji i nie wystąpi z Platformy, to, jak to się mówi, zdechł pies
Marcin Król: Jeśli Trzaskowski w ciągu tygodnia nie złoży legitymacji i nie wystąpi z Platformy, to, jak to się mówi, zdechł pies Piotr Smolinski
Opozycja została skażona wieloletnim już przestawaniem z PiS-em i daje się PiS-owi coraz łatwiej nabrać. To był bardzo sprytny manewr PiS-u; sprytny na niską miarę, no i PO dała się na tę niską miarę nabrać. Straciła formę, jaką w kraju nie w pełni demokratycznym powinna mieć opozycja – mówi profesor Marcin Król, filozof polityki.

W dniu 14 sierpnia 2020 roku skończyła się w Polsce opozycja?

Nie wiązałbym tego z jednym tylko wydarzeniem. Oczywiście to, co się stało w ubiegły piątek, było bardzo nieprzyjemne, natomiast nie powiedziałbym, że opozycja się skończyła. Straciła formę, jaką w kraju nie w pełni demokratycznym powinna mieć opozycja.

Co Pan ma na myśli?

Chodzi mi o to, że nie wiem, czy opozycja się skończyła, czy nie; zobaczymy. Może jeszcze coś z niej zostanie w innej postaci, w innej formie. Na pewno nie skończyła się opozycja w ogóle; ona będzie nadal, tylko w jakichś innych postaciach. W pewnym sensie, powiedziałbym, skończyła się opozycyjna klasa polityczna, taka, którą dzisiaj znamy. To już jest bardziej sensowne określenie.

Co tak naprawdę wydarzyło się w ubiegły piątek w Sejmie? Zwykli obywatele nie mogą się nadziwić. Wiele wskazuje na to, że nikt w opozycji nie myśli, a na pewno nie myślano o konsekwencjach. Choć sprawa wydawała się prosta.

Oczywiście tak. Plus to jeszcze, że ta opozycja nie ma żadnych drogowskazów.

Wygląda na to, że jest zwyczajnie niemądra.

Niemądra i nie na miejscu, to jest oczywiste. Było jeszcze inne zdarzenie, dla mnie niesłychanie ważne, a pani też o tym wie, czyli pusta sala sejmowa podczas sprawozdania Adama Bodnara. To też było szokujące. Ogarnęło mnie zdumienie, kiedy w ławach opozycji zobaczyłem może jedną piątą posłów. Być może to nie jest fenomen zupełnie nowy, bo mogliśmy nie zauważyć innych objawów. Myślę, że w pewnym sensie świadectwem tej opozycji, w tej postaci było to, co się stało w przypadku losu Trzaskowskiego. Uważam, że PO tutaj zachowała się beznadziejnie.

To znaczy?

Mam tu na myśli to, że gdyby PO było stać na odrodzenie polityczne jakiegokolwiek rodzaju to by zapewne spróbowała stworzyć zupełnie inny rodzaj zaplecza dla Rafała Trzaskowskiego. Rozumiem, że w czasie wyborów był pomysł, żeby on się trochę cofał, że niby nie jest identyczny z Platformą. No, ale to był pomysł czysto negatywny. A gdzie były pozytywne pomysły PO w trakcie wyborów? Gdzie obecność think tanku, jakichkolwiek osób myślących ze strony PO wówczas? Moim zdaniem, gdyby znaleźli się ludzie choć trochę myślący, to Trzaskowski mógł wybory wygrać. Naprawdę, potrzebował do tego jedynie kilkuset tysięcy, do miliona obywateli, których można było odzyskać, gdyby miano dobre pomysły. Tak myślałem, że w ostatnim tygodniu kampanii Trzaskowski zaskoczy nas swoimi nowymi pomysłami. Niestety, tak się nie stało. Nie mam do niego pretensji; PO wycofała się co prawda, ale nie potrafiła przeznaczyć żadnego swojego think tanku, żadnego zaplecza intelektualnego czy politycznego na rzecz jego kampanii. No, bo też, kto miałby to zrobić.

Wrócę jeszcze raz do ubiegłego piątku, bo trzeba dopowiedzieć, że politycy opozycji nie musieli się opowiadać za podwyżkami dla parlamentarzystów, rządu, prezydenta i pierwszej damy, gdyż i tak posłowie PiS mają wystarczającą większość, żeby przegłosować sobie ustawę.

No jasne. To wszystko wiemy. Stało się coś w myśl powiedzenia, kto z kim przestaje, takim się staje. Opozycja została skażona wieloletnim już przestawaniem z PiS-em i daje się PiS-owi coraz łatwiej nabrać. To był bardzo sprytny manewr PiS-u; sprytny na niską miarę, no i PO dała się na tę niską miarę nabrać, prawda?

Pokazali, że do polityki idzie się właśnie po pieniądze i one są głównym powodem. Żeby było jasne – też uważam, że wynagrodzenia parlamentarzystów nie są wysokie. Ale to chyba nie jest czas, aby teraz podwyższać sobie pensje.

Oczywiście. Sam uważam, że powinni zarabiać pięć razy tyle. Pamiętam, pisałem o tym parę lat temu, że tak niskie wynagradzanie jest nonsensowne; ludzie na takich stanowiskach powinni zarabiać odpowiednie pieniądze. W większości krajów europejskich to są nie olbrzymie, ale spore pieniądze.

Ciekawa jestem zatem, jak Pan przyjął słowa pani Barbary Nowackiej, która powiedziała o tym, że dzisiaj firmy mogą kupić dowolnego posła czy radnego za dwa tysiące złotych miesięcznie? Nie zyskała sobie tymi słowami sympatii. Z tego, co czytałam w internecie, to ludzie poczuli się wręcz dotknięci.

Niestety, jest w tym pewna doza racji. Strasznie małe pieniądze powodują konieczność poszukiwania dodatkowego zarobku. Kwota 5700 zł na rękę dla posła to jest naprawdę mało. Natomiast to, co powiedziała Barbara Nowacka jest przygnębiającym absurdem; tego się nie da wytłumaczyć.

Czyli to ma znaczyć, że poseł musi odpowiednio zarabiać, bo inaczej będzie miał korupcyjne ciągotki?

Tak już na tym Bożym świecie jest. Ale to nie znaczy, że gdyby odpowiednio zarabiali, to by tych ciągot nie mieli. Wie pani, problem jest bardzo trudny, choć to, co się wydarzyło w Sejmie jest jednoznaczne, a wypowiedź Nowackiej po prostu głupia – i jest to delikatna ocena. Natomiast to nie jest problem tylko Polski. Jeśli w Ameryce ktoś zostaje kongresmenem, a nie ma własnych pieniędzy, tylko musi żyć z pensji, to – czytałem w jednym z amerykańskich dzienników jeszcze przed pandemią – taki kongresmen często mieszka we własnym biurze, gdzie na noc rozkłada sobie łóżko polowe. Ponieważ wynajęcie w Waszyngtonie odpowiedniego mieszkania 5-pokojowego kosztuje mniej więcej całą pensję, jaką on dostaje. A rodzina tego kongresmena zostaje w miejscu zamieszkania. Zatem śpi on w biurze. Oczywiście nie ma takich wielu, większość idzie do polityki z domów, gdzie są pieniądze. Innymi słowy, problem jest szerszy i istnieje od dawna. Z jakichś powodów do polityki idą trzecio albo czwartorzędni ludzie. W Polsce mamy nawet osoby pięciorzędne. Ale to nie tylko z PiS-u, w PO też są tacy ludzie, w najlepszym razie trzeciorzędni politycy. Dlatego polityka od Ameryki przez Anglię, Francję jest dopiero czwartym wyborem. Pierwszy wybór to jest najczęściej biznes, drugi to wyższa uczelnia, kariera akademicka, trzeci – kariera lobbysty, ewentualnie adwokata, która jest daleko mniej ryzykowna, a daleko bardziej dochodowa. Dopiero na czwartym miejscu jest polityka. I to jest sytuacja idiotyczna. Kiedyś przez wiele lat politykom na świecie nie płacono. Trwało to chyba do II wojny światowej – nie pamiętam, jak było wtedy w Polsce, ale na pewno przez cały XIX wiek posłowie nie dostawali ani grosza. Dziś nam się to wydaje zdumiewające, a nie było w tym nic dziwnego, bo było założenie, że ci, którzy idą do polityki, pochodzą z pewnej grupy społecznej, a do polityki idą dla uczynienia dobra, dla honoru.

Dzisiaj honor zamieniono na honorarium.

No właśnie. Ojciec Churchilla na przykład był posłem, choć był bardzo mało wybitnym człowiekiem. Ale pochodził z wielkiej rodziny. To wówczas wystarczało. Przy pomocy różnych kombinacji musiał dorabiać na życie, a jednocześnie pić, co było jego głównym zajęciem.

(Śmiech).

Musiał więc zarabiać na życie i na wódkę. Ale młody Churchill jak został pierwszy raz posłem, też nie miał różowo. Wtedy jeszcze nie płacono wynagrodzenia. Jest więc jakaś racja w tym, że politykom powinno się dużo płacić, ale…

… ale żeby działali dla dobra państwa, narodu, wszystkich obywateli. Żeby nie robili przekrętów.

Nie o to chodzi, żeby nie robili przekrętów, tylko, żeby do polityki szli ludzie, którzy naprawdę mają pewien poziom umysłowej sprawności. Wie pani, dość dobrze znam środowisko młodych menedżerów. Bardzo fajni, inteligentni; polityka niemal wcale ich nie interesuje. Oni wręcz za śmieszne uważają wejście do polityki. Dlatego od lat nie mamy wybitnych ludzi w sferze zarządzania gospodarką. I to najbardziej widać. Jedni z nielicznych, którzy się kiedyś poświęcili polityce to był Marek Belka i Jerzy Hausner. W tamtym momencie, wówczas, kiedy Belka był premierem, a Hausner wicepremierem, mieliśmy najlepszy rząd w Polsce na przestrzeni ostatniego 30-lecia – tak uważam. Wtedy ci dwaj naprawdę wybitni ludzie poświęcili się dla polityki, ponieważ uważali to za słuszne. Natomiast jeśli popatrzy pani na inne dziedziny polskiego życia, to polityką nie zajmują się porządni biznesmeni – to w ogóle nie istnieje. Polityką zajmuje się ktoś taki jak pani Emilewicz – w miarę bystra, ale czy coś umie? A w innych dziedzinach, takich jak nauka, zdrowie, kultura – od lat stanowiska są obsadzone przez faktyczne zera.

Posłowie KO otrzymali instrukcje, jak bronić swoich podwyżek. Instrukcje wyciekły i ujrzały dzienne światło. Mogliśmy przeczytać na przykład, żeby nie odpowiadali nieśmiało czy ze wstydem, tylko muszą pokazać ludziom, że wcale nie chcieli zrobić tego po cichu, ale że chcą skończyć z patologią; że ich motywacja jest inna niż motywacja PiS.

Można mówić dużo, ale tego się w żaden sposób obronić nie da. Prywatnie, jako ludzi mogę ich nawet zrozumieć, natomiast nie mogę ich zrozumieć jako polityków. Nie chcę mówić banałów, ale wszyscy wiemy, że polityk ma szczególne zobowiązania i bardzo musi dbać o swoją reputację.

Takim działaniem swoją reputację zrujnowali?

Bardzo wielu ludzi czyni rozmaitego rodzaju działania, które są na pograniczu prawa. Jednak polityk tego robić nie może. Dla niego takie działanie, zręczne manipulowanie na pograniczu prawa jest niedopuszczalne. Są wyjątki i takim wyjątkiem jest Trump. On do dzisiaj nie ujawnił swoich podatków, co jest jego obowiązkiem i właściwie w Ameryce nikt nie umiał tego wyegzekwować. To jest zachowanie analogiczne do polskich polityków. Być może to jest właśnie wpływ Trumpa (śmiech). Oczywiście żartuję, ale prawdę mówiąc, nie da się tego wytłumaczyć, nic się z tym nie da zrobić. Oznacza to nie koniec opozycji, ale koniec pewnej grupy ludzi, którzy dzisiaj reprezentują opozycję. Ci ludzie są w zasadzie nie do uratowania.

A jakie jest Pana zdanie na temat pieniędzy dla małżonki prezydenta, pierwszej damy? W ustawie zaplanowano 18 tysięcy złotych miesięcznie.

Ech, to jest śmieszne.

Co jest śmieszne?

Obyczaje nazwijmy to, otomańskie, choć nie wiem, czy akurat w Turcji i Imperium Tureckim pierwsza dama dostawała pieniądze. Próbował tego Macron we Francji, trochę na innej zasadzie, bo akurat Brigitte Macron bardzo dużo działa, więc powinno się jej płacić jako osobie, która pracuje; ona rzeczywiście dużo robi. Ale i to mu się nie udało. Jak to traktować u nas? Pieniądze na kolejne apaszki? Nie jestem ekspertem, żeby powiedzieć, że nigdzie tak nie ma, bo nie wiem, ale w cywilizowanym kraju to jest jednak osobliwe, żeby pierwsza dama dostawała pieniądze za reprezentowanie. Teoretycznie prezydent dostaje wynagrodzenie za pracę, nawet jeśli ona jest skromna, ale to wszystko jedno. Ale pierwsza dama nie pracuje. Dlatego płacenie pierwszej damie kojarzy mi się z obyczajem wschodnio-imperialnym, z terenów turecko-otomańsko-babilońskich (śmiech). Na pewno nie jest to zwyczaj z cywilizacji europejskich.

Czytam opinie, że jeśli pierwsza dama będzie dostawała wynagrodzenie, to może będzie zabierała głos w ważnych sprawach; będzie służyła kobietom?

Zawracanie głowy. Nonsens. Ot, przy okazji, można się załapać. Ponieważ przyszłość prezydenta i prezydentowej, stosunkowo młodych, bo w średnim wieku ludzi, jak się skończy kadencja, będzie żadna. O ile Kwaśniewski jeździł z odczytami, pełniąc funkcje profesora w Ameryce, przez co bardzo się podciągnął jego angielski – teraz mówi w tym języku świetnie – to kto zaprosi Dudę? Wyobraża sobie pani, że znany uniwersytet amerykański go zaprosi? To co on będzie robił? Oboje będą w sytuacji beznadziejnej, więc myślą o pieniądzach, żeby sobie troszeczkę zaoszczędzić. Prezydentowej będzie bardzo trudno pójść znów uczyć w szkole.

Ale prezydent może w polityce działać.

No tak, może, ale też trudno, zostać posłem, po tym, jak się było prezydentem. To by było bardzo dziwne. Nie znam takich przypadków. Moim zdaniem on nie ma już żadnej przyszłości politycznej. Wcześniej był adiunkcikiem, który jeździł do Nowego Tomyśla, do filii małego, prywatnego uniwersytetu z Poznania, żeby sobie dorobić. Do tego już nie wróci. Więc to są po prostu pieniądze na to, żeby sobie przygotować przyszłość. Słyszałem, że kupił sobie mieszkanie w Krakowie, z czegoś trzeba będzie je utrzymać. Prezydent co prawda dostanie emeryturę, ale chyba skromną.

Dotychczasowi prezydenci biorą ponad 6 tysięcy złotych i kilkanaście tysięcy na prowadzenie biura.

To nie jest majątek, prawda?

Racja. Donald Tusk zareagował, pisząc na Twitterze, że opozycja, która złej władzy podwyższa wynagrodzenia i to w czasie kryzysu, nie ma racji bytu. I co teraz?

Nie ma znaczenia, co zrobią posłowie, co zrobi Senat, bo to się już stało. Już nic nie pomoże. Opozycja znalazła się w sytuacji, w której nie ma żadnego wyjścia. Zresztą, nie robiłbym z tego dramatu. I tak ta opozycja była strasznie marna. Głosowałem na Trzaskowskiego i go popierałem, bo sam w sobie jest ogromnie sympatyczny; znam go, jest bardzo inteligentny, otwarty, wykształcony człowiek. Jest inny niż PO, do tego mający tę samą cechę, co Tusk, to znaczy jest nieco leniwy; nie poświęcający polityce całego swojego życia i każdej chwili.

Może przez to zdaje się być bardziej ludzki.

Oczywiście, że to jest słuszne. No, ale nie pojawił się jeden, choćby najmniejszy fakcik, żeby PO z tej wielkiej mobilizacji i olbrzymiej liczby ludzi popierającej Trzaskowskiego potrafiła cokolwiek skorzystać.

Ale przecież pan Trzaskowski ogłasza powstanie nowego ruchu.

No tak, ale co to znaczy? Ja nie wiem. Wszystko to razem nie ma znaczenia.

Dlaczego nie? Właśnie wydaje się, że dla wielu ma znaczenie, dla tych, którzy na Trzaskowskiego zagłosowali. Teraz widzą, że opozycja się kończy, więc uważają, że cała nadzieja w Trzaskowskim.

Trzaskowski może zrobić tylko to, co może. Może wystąpić z PO, zrezygnować ze stanowiska wiceprzewodniczącego partii, słowem, musiałby się odciąć od PO całkowicie. To dla niego w tej chwili jedyne wyjście. Ale nie wiadomo, czy to zrobi; nie umiem tego przewidzieć. Jedno, co pewne, to, że PO nie umiała skorzystać z jego olbrzymiego sukcesu mobilizacji społeczeństwa. W najmniejszym stopniu nie potrafili skorzystać. Z kolei Hołownia, który głosi teraz, że i PiS, i PO są do chrzanu, jest koniunkturalistą i to takim dosyć marnym, i jemu to skutków pozytywnych nie przyniesie. Gdyby za 3 tygodnie odbyły się wybory, to może by to coś Hołowni dało, ale ponieważ wyborów nie ma, to będzie krytykował PiS i PO. Albo wprowadzi nową jakość pozytywną, albo nie. Na razie tej pozytywnej jakości nie zauważyłem w programach Hołowni. Na początku mu sprzyjałem, potem, moim zdaniem, on nie pokazał żadnego pomysłu pozytywnego. Miał tylko pomysły negatywne. Mówienie o ruchach politycznych, które rzekomo Trzaskowski albo on mieliby założyć jest nonsensem. Nie ma czegoś takiego, jak ruch polityczny. Są ruchy społeczne, które potem przybierają formy polityczne. Idea, że ktoś zakłada ruch polityczny jest całkowicie idiotyczna. On może powstać oddolnie i z ruchu społecznego może nabrać formuły politycznej, czyli, jak rozumiem może powstać ruch poparcia dla konkretnej sprawy. We wszystkich innych przypadkach można założyć partię polityczną i spróbować zyskać, jak to czynił Palikot, z mniejszym lub większym skutkiem. Niestety, w Polsce mamy złe doświadczenia, co jest dość przygnębiające, bo czasami robili to niegłupi ludzie, jak wspomniany przeze mnie Palikot, którego uważam za inteligentnego człowieka, a który po prostu nie dał sobie rady. Trochę się zatracił, trochę się zagubił. Zakładanie zaś ruchu politycznego w przeciwieństwie do partii politycznej to próba wprowadzenia obywateli w błąd.

Pytanie, czy według Pana Rafał Trzaskowski może być liderem nowej opozycji?

Może być, jeżeli poświęci na to odpowiednio dużo czasu i wysiłku, i znajdzie, powiedzmy, 10 apostołów – 10 mądrych, rozsądnych ludzi, którzy będą mu pomagali. Sam nie da rady, w żaden sposób. Ci ludzie muszą być skądinąd, nieznani dotychczas. Ale nie mogą to być politycy PO. Jak usłyszałem, kim są doradcy Trzaskowskiego, to się przeraziłem. Przecież ci ludzie do niczego się intelektualnie nie nadają! Trzaskowski musi znaleźć ludzi, którzy mu pomogą. To jest zasadniczy warunek – samemu się takich rzeczy nie robi. Proszę przypomnieć sobie karierę człowieka, który zbudował ruch społeczny i wyrósł na tym jako polityk – to Wałęsa stał się politykiem z lidera ruchu społecznego, nie politycznego. Solidarność nie była ruchem politycznym. Ona stała się takim, dlatego, że przeciwstawiała się komunizmowi, ale w gruncie rzeczy to był ruch społeczny. Oto ma pani przykład, jak z ruchu społecznego wyłania się polityk, czy też ruch społeczny wydaje z siebie polityka i pewną grupę polityczną także. W taki sposób to przebiega, a nie tak, że się powołuje ruch społeczny.

Jakkolwiek to nazwać, to dużo ludzi zaufało Rafałowi Trzaskowskiemu i w nim upatruje nadziei.

No tak, tylko on powinien się już w tej chwili opowiedzieć silnie po innej stronie niż PO. Niekoniecznie przeciwko, ale zdystansować się od PO. Może mu być głupio wobec kolegów, ale może też powiedzieć, że nie ma z tym nic wspólnego, dziękuję bardzo, ale jednocześnie złożyć legitymację. Jeśli tego nie zrobi, manifestacyjnie, w ciągu najbliższego tygodnia, to, jak się mówi, zdechł pies.

Nawiasem mówiąc, legitymację PO złożył Tomasz Cimoszewicz, odcinając się od podwyżek.

Tylko, że Tomasz Cimoszewicz nie ma żadnych szans na przywództwo w partii.

Ale może ma szansę na kolejny mandat.

No właśnie. Wracając zaś do Trzaskowskiego, to stoi on przed pewnym wyborem, którego mu nie zazdroszczę, ale którego musi dokonać, jeśli chce zostać liderem.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Marcin Król: To koniec tych, którzy dzisiaj reprezentują opozycję. Są nie do uratowania - Portal i.pl

Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto